Paweł Sasin: Jestem człowiekiem ambitnym

- W ostatnich dwóch meczach zachowaliśmy czyste konta i to jest bardzo istotne. Na Legii zremisowaliśmy, z Lechem wygraliśmy – zdobyliśmy cztery punkty z dwoma rywalami, którzy walczą o mistrzostwo Polski - mówi strzelec zwycięskiej bramki w meczu z Lechem Poznań, Paweł Sasin.
- Po tym spotkaniu na wasze konto wpłynęły trzy cenne punkty... - To cieszy. Najważniejsze jest to, że potrafiliśmy podnieść się po meczu z Lechią Gdańsk (2:6 – przyp.). W ostatnich dwóch meczach zachowaliśmy czyste konta i to jest bardzo istotne. Na Legii zremisowaliśmy, z Lechem wygraliśmy – zdobyliśmy cztery punkty z dwoma rywalami, którzy walczą o mistrzostwo Polski.
- Spodziewaliście się, że pierwsze zwycięstwo w sezonie przyjdzie wam z takim przeciwnikiem jak Lech?
- Nie ma co się oszukiwać: my w tym meczu, podobnie jak w Warszawie, nie byliśmy faworytem. Lech po ostatniej porażce w lidze (z Polonią Warszawa 2:4 – przyp.) z pewnością chciał się zrehabilitować, a my z kolei nie mieliśmy nic do stracenia. Zagraliśmy ambitnie i udało nam się zainkasować trzy punkty.
- Zaliczyłeś prawdziwe „wejście smoka”, bo zaraz po pojawieniu się na boisku zdobyłeś bramkę...
- To taka moja osobista radość, choć z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że w niektórych późniejszych sytuacjach mogłem zachować się lepiej. Wychodząc na boisko staram się pokazać z jak najlepszej strony, walczę o to, by w następnych meczach wychodzić w podstawowym składzie.
- Spory udział przy twoim trafieniu mieli: Dariusz Pawlusiński i Radosław Matusiak...
- Na pewno. Darek fajnie dograł, z kolei Radek przepuścił piłkę. Mnie pozostało jedynie posłać ją do pustej bramki. Grzechem byłoby tego nie strzelić.
- Nawet takim bardzo dużym grzechem...
- Dokładnie, ale widziałem już takie sytuacje, w których nie tacy piłkarze jak ja pudłowali. Zachowałem zimną krew do końca. To był mój drugi mecz na ławce rezerwowych, ale ostro zaciskam zęby i próbuję na treningach udowodnić, że zasługuję na pierwszy skład.
- A może trener celowo szykuje cię do roli jokera?
- Gdybym miał wchodzić w każdym meczu, strzelać bramkę i pomagać drużynie, to na pewno taka rola byłaby fajna. Ja jednak jestem człowiekiem ambitnym i zależy mi na grze w podstawowym składzie.
- W następnej kolejce zmierzycie się w Kielcach z Koroną. Grałeś tam w przeszłości...
- Tak, z tego klubu przyszedłem do Cracovii. Bardzo miło wspominam pobyt w Kielcach, rozstałem się w zgodzie. Tam też poznałem moją narzeczoną.
Rozmawiał Dariusz Guzik
(Fot. Grzegorz Gołda)