Paweł Zegarek: Posiadanie karnetu nobilituje

O miłości do Pasów, początkach kibicowania i nobilitacji związanej z posiadaniem karnetu na mecze rozgrywane przy ulicy Kałuży mówi trener grup juniorskich, a w przeszłości wieloletni piłkarz Cracovii, Paweł Zegarek.
- Jesteś modelowym
przykładem Pasiaka z krwi i kości - najpierw „materiał na piłkarza" i kibic,
potem piłkarz Cracovii, znowu kibic, a teraz trener Pasów i ojciec przyszłego piłkarza
Cracovii jednocześnie. Skąd ta miłość do biało-czerwonych barw?
- Szczerze powiedziawszy
to nie wiem. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, skąd jest we mnie miłość do
Pasów. Jest i koniec. Naprawdę ciężko jednoznacznie powiedzieć skąd się ona
wywodzi. Wychowałem się na osiedlu, gdzie większość kolegów kibicowała
odwiecznej rywalce Cracovii, ale jakoś nigdy nie miałem z tego powodu
przykrości, a często wspólnie graliśmy w piłkę. Wydaje mi się, że moja
„pasiastość" jest zasługą po części mojego taty, który w młodości próbował
swoich sił w Cracovii, ale zakończył swoją przygodę w drużynie rezerw, nigdy
nie dostąpiwszy zaszczytu gry w pierwszej drużynie. To z tatą wybrałem się na
pierwszy mecz Pasów i on skierował mnie w tym kierunku.
- Ciężko było
przestawić się na uczestniczenie w spotkaniach Cracovii z poziomu murawy na
trybuny?
- Jako czynny zawodnik
zdecydowanie wolałem być na boisku, niż na trybunach, a kilka razy mi się to
wtedy zdarzyło z różnych powodów. Jednak lata lecą i trzeba się przestawić na
siedzenie na trybunach. Podchodzę do tego spokojnie, być może z tego powodu, że
cały czas pracuję przy piłce i jeszcze gdzieś tam na boisku się pojawiam.
Trzeba przywyknąć. Najważniejsze, że nadal mogę być blisko piłki i młodych
ludzi. Dzięki temu czuję się młodszy, utrzymuję formę, a przy okazji mogę tym chłopakom coś przekazać.
- Pamiętasz pierwszy mecz
Cracovii, który obejrzałeś jako kibic, na żywo?
- Nie jestem pewien
czy był to mój konkretnie pierwszy mecz, jaki obejrzałem na żywo, ale w pamięci
utkwiło mi spotkanie w Ekstraklasie z Legią. Miało to miejsce na początku lat
osiemdziesiątych i na pewno było to jedno z pierwszych spotkań Cracovii, jakie
oglądałem. Pasy wygrały 3:1, a bramki dla Pasów strzelał Janikowski. Wygraliśmy
przy pełnych trybunach! Ludzie siedzieli nawet na legendarnym torze kolarskim,
ale kultura kibicowania nie pozwalała nikomu wbiec na murawę, nawet po
zakończeniu meczu i przy radości z ogrania Legii.
- A kiedy kupiłeś
swój pierwszy karnet?
- Gdy moje dzieci
osiągnęły już taki wiek, że mogły chodzić na mecze. Starszy syn miał wtedy
sześć lat, a młodszy dwa. Kupiliśmy karnety na sektor rodzinny, a było to już
na nowym stadionie. Teraz, gdy jestem trenerem juniorów Cracovii otrzymuję też karnet
z Klubu.
- Jakie zalety ma
zakup karnetu, a nie biletu?
- Jest zdecydowanie wygodniej,
gdy ma się karnet. Można uniknąć stania w kolejce po bilet i wejść, kiedy się chce
na stadion. Nie trzeba się martwić też o swoje miejsce na
stadionie. Poza tym posiadając już karnet szkoda nie iść na jakiś mecz, nawet kiedy
jest zła pogoda, czy wypada inna rzecz. Wtedy tak się organizuje czas, by
jednak na stadionie się pojawić. Ale najważniejsze jest to, że posiadanie
karnetu nobilituje!
Fot. Urszula Rutka (terazpasy.pl)