Piotr Giza: Nie składaliśmy broni
- Całe napięcie na boisku zaczęło się właśnie od arbitra. Dużo gadał, czasami kompletnie niepotrzebnie i widać było, że chciał być najważniejszą osobą na boisku - uważa pomocnik Cracovii i strzelec dwóch goli w sparingu z Wołyniem Łuck (2:2), Piotr Giza.
- To był najostrzejszy sparing podczas waszego obozu przygotowawczego w Turcji...
- Mecz był ciężki. Zmierzyliśmy się z dobrym przeciwnikiem, który był odpowiednio przygotowany fizycznie i psychicznie do spotkania z nami. Na każdym metrze walczył o piłkę i nie odpuszczał. Takie mecze też będą zdarzać się w lidze - trzeba będzie grać w nich do upadłego.
- Mieliście całkiem niezły początek...
- Faktycznie dobrze zaczęliśmy ten mecz i przeprowadziliśmy kilka szybkich akcji, głównie prawą stroną. Brakowało jednak wykończenia. Ukraińcy przebudzili się i strzelili nam dwie bramki. Nie składaliśmy jednak broni i udało się doprowadzić do remisu.
- Byłeś strzelcem obu goli, ale za każdym razem pomagał ci w tym senegalski bramkarz Wołynia, Issa Ndoye...
- Przy strzale z rzutu karnego wyczuł moje intencje, ale nie obronił uderzenia. Przy drugim golu popełnił błąd, bo nie utrzymał piłki po moim strzale zza pola karnego.
- Sędzia zakończył ten mecz na cztery minuty przed regulaminowym czasem gry...
- Całe napięcie na boisku zaczęło się właśnie od arbitra. Dużo gadał, czasami kompletnie niepotrzebnie i widać było, że chciał być najważniejszą osobą na boisku. Nie dawał grać obu drużynom i w efekcie dochodziło do spornych sytuacji.
- Nikt nie doznał jednak żadnego urazu...
- I to jest najważniejsze. Mimo to trzeba było uważać na swoje zdrowie, bo można było nabawić się kontuzji.
Rozmawiał Dariusz Guzik