Piotr Polczak: Po nocy przychodzi dzień

    15.09.2010
    Piotr Polczak: Po nocy przychodzi dzień
    - Mamy nadzieję i mocno w to wierzymy, że kryzys w końcu minie. Po nocy przychodzi dzień i ta zła seria kiedyś musi się skończyć - uważa na dwa dni przed meczem z Lechią Gdańsk stoper Cracovii, Piotr Polczak.

    - Mamy nadzieję i mocno w to wierzymy, że kryzys w końcu minie. Po nocy przychodzi dzień i ta zła seria kiedyś musi się skończyć - uważa na dwa dni przed meczem z Lechią Gdańsk stoper Cracovii, Piotr Polczak.

    - Kiedy wreszcie zakończy się ta fatalna passa?
    - Wiem, że kibice słyszą od nas ciągłe deklaracje, że będzie dobrze i tak dalej, ale wszyscy mamy nadzieję, że już w najbliższym meczu. Zapewniam, że cała drużyna w to wierzy. Chciałbym, żeby kibice też byli z nami w tych trudnych chwilach. Mam nadzieję, że ta czarna seria skończy się już w piątek.

    - Jakie są przesłanki ku temu, żeby tak się właśnie stało?
    - Jakie są przesłanki? Myślę, że zespół, jaki mamy nie powinien być w tym miejscu, w którym jest. Oczywiście boisko wszystko weryfikuje. Mamy nadzieję i mocno w to wierzymy, że kryzys w końcu minie. Po nocy przychodzi dzień i ta zła seria kiedyś musi się skończyć. Chcemy w najbliższym meczu pokazać, że przezwyciężyliśmy kryzys.

    - Mówisz, że po nocy przychodzi dzień. Czasami jednak w nocy śnią się takie koszmary, że nawet po porannym przebudzeniu myślisz o nich i nie możesz się od nich uwolnić. Czy nie obawiasz się tego, że obecna sytuacja mocno zakorzeniła się w waszych głowach? Że wyjdziecie na boisko stadionu Lechii zestresowani tym, że zajmujecie ostatnie miejsce w tabeli, a na dodatek nie macie ani jednego punktu na koncie?
    - Oczywiście nie da się wyrzucić z głowy wszystkich myśli. Uważam jednak, że zawsze trzeba koncentrować się na najbliższym spotkaniu. Nie można przypominać sobie tych słabszych występów. A jeżeli już, to tylko po to, by wyciągnąć z nich odpowiednie wnioski, przeanalizować je. Najbliższe spotkanie może być dla nas rehabilitacją za te poprzednie.

    - We wtorek mieliście analizę sobotniego meczu z Górnikiem Zabrze. Wiecie, czemu przegraliście kolejny mecz?
    - Już od początku sezonu powtarza się parę tych samych sytuacji meczowych. Pracowaliśmy nad tym już po pierwszym spotkaniu ze Śląskiem Wrocław (2:3 – przyp.), natomiast nasz skład cały czas się zmienia, cały czas tworzy się nowy zespół. Potrzeba czasu, choć wiadomo, że nie ma go za dużo. Nie chciałbym usprawiedliwiać się, że mamy go za mało, że jesteśmy mało zgrani, ale to wszystko wychodzi. Tylko treningi, mecze i my sami możemy sobie pomóc.

    - Od początku ligi krytykowana jest gra defensywna drużyny…
    - Jesteśmy jednym zespołem. Nie ma sensu teraz rozpamiętywać poszczególnych sytuacji i mówić, kto zawinił. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, gdzie popełniliśmy błędy. Po to są analizy, po to ze sobą rozmawiamy. Musimy koncentrować się na tym, aby wzajemnie sobie pomagać. Czasami jest tak, że obrońcy wyręczają napastników, a czasami napastnicy obrońców. Cały zespół musi grać konsekwentnie.

    - Która sytuacja była dla ciebie trudniejsza: porażka w Kielcach i przegranie czwartego meczu z rzędu, czy oglądanie z trybun załamanych kolegów z zespołu po piątej przegranej (Piotr Polczak nie zagrał w meczu z Górnikiem Zabrze z uwagi na cztery żółte kartki – przyp.)?
    - Najgorzej przeżywa się mecz, w którym nie można uczestniczyć. Siedzenie na trybunach i oglądanie porażki swojego zespołu nie jest fajnym uczuciem. Wtedy stres jest zawsze większy. Będąc na boisku jesteśmy w stanie wpłynąć w jakiś sposób na zespół i na podejmowane decyzje.

    - Wasz piątkowy przeciwnik, zespół Lechii Gdańsk też nie ma zbyt dobrego początku ligi. Po pięciu kolejkach ma na swym koncie pięć punktów i w efekcie zajmuje jedenaste miejsce. Na pewno będzie chciał poprawić swoją sytuację, tym bardziej, że zagra przed własną publicznością…
    - Nie ma co tu dużo gadać. Przed każdym spotkaniem staramy się mówić, że gramy o zwycięstwo, natomiast różnie z tym bywa. Na mecz wychodzi się z nastawieniem, aby go wygrać, ale potem przydarzają się różne sytuacje i nie jest się w stanie osiągnąć celu, choćby robiło się wszystko. Musimy wyjść na boisko i zrobić swoje. Liczę, że w piątek wieczór, około godziny 22 będziemy cieszyli się ze zwycięstwa, a nie płakali z kolejnej porażki.

    - Tym bardziej, że następnym spotkaniem ligowym będzie potyczka na nowym stadionie z Arką Gdynia…
    - Nie ma co wybiegać aż tak daleko w przyszłość, tym bardziej, że po drodze jest jeszcze mecz pucharowy z GKP Gorzów Wielkopolski. Najważniejsze dla nas jest najbliższe spotkanie z Lechią i na nim wyłącznie koncentrujemy się.

    Rozmawiał Dariusz Guzik