Rafał Ulatowski: Pierwszym celem zwycięstwo

    08.10.2010
    Rafał Ulatowski: Pierwszym celem zwycięstwo
    - Nie widziałem TSV w meczu ligowym, więc nie mogę nic powiedzieć. Spodziewam się jednak, że będzie to zespół dobrze wybiegany i o odpowiednich umiejętnościach – uważa trener Cracovii, Rafał Ulatowski. Już w sobotę o godzinie 18 obie drużyny wybiegną na murawę nowego stadionu przy ulicy Kałuży 1!

    - Nie widziałem TSV w meczu ligowym, więc nie mogę nic powiedzieć. Spodziewam się jednak, że będzie to zespół dobrze wybiegany i o odpowiednich umiejętnościach – uważa trener Cracovii, Rafał Ulatowski. Już w sobotę o godzinie 18 obie drużyny wybiegną na murawę nowego stadionu przy ulicy Kałuży 1!

    - Już w sobotę zagracie towarzyskie spotkanie z TSV 1860 Monachium…

    - W czterech meczach niemieccy piłkarze zdobyli dziesięć punktów – trzy wygrali, jeden zremisowali. To będzie z pewnością dobry przeciwnik.

    - Na czym opiera się ich system gry?

    - To 4-4-2. Mają dwóch środkowych pomocników, dwóch bocznych skrzydłowych, którzy grają szeroko i dwóch napastników. Największą gwiazdą jest bodaj Benjamin Lauth, który ostatnio zdobywa bramki.

    - Na początku lipca przebywał pan przez kilka dni w Monachium. Co zaskoczyło wtedy pana na plus?

    - Wrażenie zrobiło na mnie pięć trawiastych płyt do trenowania. Piłkarze mają ten komfort, że gdy jedna jest w nienajlepszym stanie, mogą przenieść się na drugą. Każdy polski trener będący na zagranicznym stażu zwraca uwagę na infrastrukturę.

    - A co na minus?

    - Pogoda. Było wtedy czterdzieści stopni. To był jedyny minus, który zauważyłem.

    - Kontaktował się pan ostatnio z trenerem TSV?

    - Nie. Ciężko jest dzwonić i mówić, że znowu się przegrało. To nie był powód do dumy. Gdy jednak przyjedzie do Krakowa, z pewnością spotkamy się ze sobą.

    - Jak porówna pan poziom drugiej Bundesligi z tym w lidze polskiej?

    - Nie widziałem TSV w meczu ligowym, więc nie mogę nic powiedzieć. Spodziewam się jednak, że będzie to zespół dobrze wybiegany i o odpowiednich umiejętnościach. Ma w składzie reprezentanta Serbii Antonio Rukadinę, który był na ostatnim Mundialu w RPA. Jest też kilku młodych piłkarzy, również w środku pomocy. To będzie konfrontacja z naszym Mateuszem Klichem, nie tylko pod względem umiejętności, ale także zaangażowania i serca do gry. Będzie to mecz, który pokaże naszym piłkarzom, w których są miejscu. Być może poradzimy sobie z tym zespołem, zagramy jak równy z równym i będziemy stwarzać sobie sytuacje.

    - W tym spotkaniu nie wystąpi czterech kadrowiczów. Czy poza nimi wystawi pan najmocniejszy skład?

    - Zależy, co rozumiemy pod słowem „najmocniejszy”. Ja też mam jakieś cele. Oczywiście pierwszym z nich jest zwycięstwo, bo będzie to mecz prestiżowy, ale są też inne. Potrzebuję alternatywy. Nie mam Saidiego Ntibazonkizy i muszę znaleźć kogoś, kto go zastąpi. Podobnie z Piotrem Polczakiem. Chcę też dać szansę tym zawodnikom, którzy grali na początku, a którzy ostatnio nie mieli okazji: Bartkowi Dudzicowi, Darkowi Pawlusińskiemu. Po treningach widać, że Darek zasługuje na to, aby dać mu większą szansę niż te końcówki meczów, w których ostatnio występował. Po kontuzji wraca Mariusz Sacha.

    - Co będzie, gdy mecz zakończy się remisem?

    - Sam się nad tym zastanawiałem i nawet rozmawiałem o tym z pozostałymi trenerami. Wypadałoby pewnie przeprowadzić serie rzutów karnych. Wszystko jest do ustalenia z trenerem TSV i sędziami.

    DG