Rozmowa z nową radą drużyny

  • Wywiady
13.07.2012
Rozmowa z nową radą drużyny
Przedstawiamy zapis rozmowy z nową radą drużyny Pasów - Szymonem Gąsińskim, Adamem Marciniakiem i Milošem Kosanovićem, którzy mówią między innymi o ważnej roli rady, o atmosferze w zespole i o nowym kapitanie.



- Wasza trójka została wybrana do rady drużyny. Czym jest dla Was ten wybór - odbieracie go jako wyróżnienie?
Szymon Gąsiński: - No jasne! To wyróżnienie i jednocześnie misja do spełnienia w drużynie, bo ta drużyna jest całkowicie nowa i trochę przy tym odmłodzona. Najistotniejsze jest w tym zespole jednak nastawienie, by trzymać się razem, żeby być spójną grupą. Jeśli zatem zostaliśmy wybrani do rady drużyny przez tak mocną, trzymającą się razem grupę - a przez to w pewien sposób wyróżnieni - to jest o tym większy zaszczyt i duże wyzwanie.

- Adam, Ty jesteś zupełnie nowym zawodnikiem w zespole Cracovii, a już po kilku tygodniach zyskałeś wśród kolegów tak duże zaufanie, że zostałeś wybrany do rady drużyny. To chyba pokazuje, że bardzo szybko wkomponowałeś się w tą grupę.

Adam Marciniak: - Tak, dla mnie również jest to na pewno wielki zaszczyt, że koledzy mi zaufali - tym bardziej, że jestem nowym zawodnikiem. Tak jak powiedział Szymon - nasze przewodnie hasło brzmi: "wszyscy trzymamy się razem". My jesteśmy tylko przedstawicielami, stojącymi gdześ na linii pomiędzy trenerem, a drużyną, natomiast wszyscy chcemy sobie pomagać.

- Miloš, Ty z kolei w zasadzie od początku swojego pobytu w Krakowie bardzo pomagasz wszystkim zagranicznym piłkarzom - nie tylko tym pochodzącym z Bałkanów. Koledzy wiedzą, że można na Tobie polegać.

Miloš Kosanović: - No tak, można powiedzieć, że zostałem wybrany ze strony obcokrajowców, bo chyba dobrze, kiedy jeden obcokrajowiec jest w radzie drużyny. Jestem też oczywiście przedstawicielem całej drużyny, ale zawodnicy z zagranicy też często mają jakieś pytania, trzeba im czasem w czymś pomóc i myślę, będę w tym pomocny. Wszyscy razem będziemy jako drużyna bardzo mocni, jeśli będziemy trzymać się razem.

- Ten wybór byl dla Was zaskoczeniem?

- M.K.: - Byłem troszeczkę zaskoczony, bo myślełem, że wybrany zostanie raczej Alex, ale skoro koledzy wybrali mnie to teraz już nie ma powrotu. (śmiech) Trzeba pracować dla dobra drużyny także i w radzie.
- S.G.: - Mówiąc szczerze, to nigdy wcześniej nie zakładałem nawet opaski kapitana, więc to dla mnie nowość, ale może już do tego dorosłem, żeby znaleźć się w strukturach, które pełnią jakąś ważniejszą funkcję w drużynie. Nasza drużyna w ostatnim czasie bardzo się zmieniła, czego świadectwem jest fakt, że także Adam znalazł się w nowej radzie drużyny. Adaś przyszedł do nas kilka tygodni temu, ale to nie ma żadnego znaczenia, bo można powiedzieć, że ta drużyna jest budowana całkowicie od nowa - jest w niej nowa myśl, nowa idea. Nowy zawodniki też może się w tej sytuacji znaleźć w radzie i być w niej kimś ważnym.
- A.M.: - Nie byłem nigdy wcześniej w radzie drużyny, ale w mom poprzednim klubie było tak, że trener raz na jakiś czas kazał zostawać po treningu doświadczonym zawodnikom i któregoś dnia - myślę, że ze względu na mój staż w drużynie - również kazał mi zostawać, więc miałem okazję zobaczyć na czym tego typu działalność polega. W Górniku zajmowaliśmy się zwykle na tych spotkaniach pewnymi problemami natury organizacyjno-sportowej. (śmiech)
- S.G.: - W Cracovii takich problemów nie ma i na pewno nie będzie, więc tego typu rzeczy raczej nie będą nas zajmować.

- Jakie więc będą Wasze obowiązki jako rady drużyny?

S.G.: - Nie wiem, czy można o tym mówić w kategoriach obowiązków. Moim zdaniem ma to być przede wszystkim przyjemność - przyjemność pomagania, rozmawiania z ludźmi.
A.M.: - Jeśli ktoś ma słabszy dzień, jeśli coś idzie nie tak, to powinniśmy zwracać na to uwagę i w miarę możności pomagać - radą, wsparciem, czy rozmową. Myślę zresztą, że to nie jest tylko zadanie rady drużyny, czy kapitana - to są role bardzo ważne, ale trochę symboliczne, bo pomagać sobie nawzajem może każdy. Mamy w zespole wielu charyzmatycznych chłopaków, który będą to robić. Będziemy też dbać o to, by atmosfera nadal była tak dobre, by nikt się nie czuł odosobniony.
M.K.: - Na pewno praca dla drużyny na tej płaszczyźnie będzie przyjemnością. Tak jak powiedzieli koledzy - będziemy się starali pomagać najlepiej jak potrafimy.

- Wiele się w Waszej drużynie zmieniło - przede wszystkim zmieniła się Wasza gra i atmosfera w drużynie.

M.K.: - Od przyjścia trenera Stawowego zmieniło się praktycznie wszystko. Oczywiście wiadomo, że każdy szkoleniowiec ma inny styl pracy, inne założenia, inaczej ustawia zawodników na treningu. Ja ze swojej strony mogę powiedzieć, że teraz wszystko jest poukładane - zarówno na boisku, jak i poza nim. Każdy z nas wie, co ma robić na treningu, a atmosfera na boisku i poza nim jest świetna. Powiedziałbym, że jesteśmy teraz większymi przyjaciółmi niż przedtem - dużo ze sobą rozmawiamy, trzymamy się razem. Wcześniej tego brakowało.
S.G.: - Po wstrząsie, jaki był dla nas wszystkich spadek teraz nadszedł dobry czas, by zacząć się poznawać na nowo i więcej ze sobą rozmawiać. Myślę, że trener Stawowy to taka bardzo "rodzinna" postać i zależy mu na tym, żeby też w ten sposób nas nastroić - żebyśmy wszyscy byli taką "rodzinną" grupą dobrych kumpli. Pomimo tego spadku zostawiamy to co było za nami - zaczynamy wszystko od nowa i teraz ma być już wszystko jak należy: koleżeńsko, swojsko i każdy ma się czuć dobrze. Mogę powiedzieć, że dziś każdy z każdym się rozumie - bardzo często zbieramy się w grupie i ktoś coś nas musi krzyknąć, żeby każdy czuł się odważny i potrzebny tej drużynie.
A.M.: - To są takie małe szczegóły, które jednak powodują, że my się jeszcze bardziej jednoczymy - nie tylko wspólnie walczymy na boisku, ale także przed treningiem i po treningu chcemy trzymać się razem.

- Często stajecie po treningu w kółku, śmiejecie się, mobilizujecie. Czasem jednak bywa mniej zabawnie...

S.G.: - No tak, wiadomo, że trzeba czasami przyjąć burę, kiedy trener nie jest zadowolony z naszej pracy. To jednak zdarza się niezbyt często, bo myślę, że każdy pracuje sumiennie i ciężko, a na sam koniec, kiedy stajemy w tym naszym kółku to wychodzą już tylko same pozytywne emocje: zrobiliśmy dobrą robotę i mimo, że było ciężko, to wytrzymaliśmy - każdy dał radę i nikt nie klęknął, czy nie upadł. Jak sobie tak krzykniemy, że nas cały ośrodek usłyszy, to widzę, że chłopaki z Pogoni, czy z Arki obserwowują nas z taką zazdrością, że można - że drużyna, która spadła z ligi i powinna być rozbita trzyma się razem, wszyscy się śmieją. Widzieli nasz trening, widzieli, że wszyscy ciężko harowaliśmy, biegaliśmy na czworakach, a po treningu stajemy, krzyczymy na całe gardło i każdy się śmieje.

- No właśnie, każdy z Was ma przygotować własny "okrzyk bojowy"...

S.G.: - Trener zachęca nas do tego, żeby każdy był odważny, otwarty - żeby się nikt nie bał i nie chował jeden za drugim. Jeżeli się będziesz chował na co dzień, to tak samo na boisku będziesz się chował i w żaden sposób nie pomożesz drużynie. Trener chce, żeby każdy był odważny i pewny siebie, żeby nie oglądał się na nic i niczego się nie bał. W ten sposób ośmiela tych, którzy są trochę bardziej wstydliwi i krok po kroku tworzy coraz lepszą atmosferę.

- Wasza drużyna jest teraz dość młoda. Jak to wygląda w praktyce - najstarsi wiodą prym i utrzymują posłuch w zespole?

A.M.: - Myślę, że nie ma teraz takich sytuacji, żeby na przykład młody zawodnik czegoś się obawiał, żeby się stresował. Wiadomo - szacunek dla bardziej doświadczonych kolegów to podstawa, ale wszystko to jest ustanowione na zasadach koleżeńskich. Czujemy się ze sobą swobodnie i dzięki temu młodzi zawodnicy mogą się wiele nauczyć od kolegów, którzy mają większe doświadczenie. A czasem i odwrotnie - doświadczeni mogą coś ciekawego podpatrzeć u młodych. Na pewno osobą, która ma wielki wpływ na zespół jest nasz kapitan. Ja przychodząc do Cracovii nie znałem praktycznie nikogo osobiście i dziś mogę powiedzieć, że Sławek jest taką osobą, która roztacza wokół siebie pozytywną energi - dużo mówi, dużo żartuje, w trudnych sytuacjach na treningu jest tym, który krzyknie, który zmobilizuje nas do cięższej pracy. Myślę, że "Szeli" j est w tym momencie na miejscu odpowiednim zarówno dla siebie, jak i dla drużyny.
S.G.: - Ja znam Sławka trochę dłużej i doskonale wiem, czego się można po nim spodziewać. Jest po prostu niezawodny - to "człowiek orkiestra". Ma bardzo dobre wyczucie, wie kiedy zażartować, kiedy być z drużyną i się pośmiać, ale też na boisku widać po nim jaką pracę wkłada w to, co robi. Sławek zawsze gra z pełnym poświęceniem, ale potrafi też krzyknąć, zmobilizować nas, dać takiego "pozytywnego kopa", także naprawdę nie było innego wyboru.
M.K.: - Nie wiem, czy mogę coś jeszcze dodać, bo Adam i Szymek powiedzieli w zasadzie wszystko. Sławek to odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu.

- Są w Cracovii zawodnicy, którzy nie zdecydowali się na wyjazd z Wami na obóz. Czy w przypadku, gdyby Saidi, lub Hesdey chciał znów grać w Cracovii Wy - jako rada drużyny - będziecie mieli wpływ na decyzję o ewentualnym przywróceniu ich do zespołu?

S.G.: - My jako rada drużyny nie, ale myślę, że cała drużyna może mieć w tej kwestii ważny głos. Cała drużyna musiałaby ich na nowo zaakceptować. Ale czas leci. Jeżeli ktoś dotąd nie podjął decyzji, że chce być z nami na obozie - chce z nami harować i przygotowywać się do sezonu - to jego sprawa. Jeśli on nie chce być z nami, to my nie chcemy go w drużynie. Jeśli natomiast ktoś będzie tu chciał być i przyjedzie, stanie przed drużyną i powie: "panowie, jestem z Wami i chcę z Wami pracować" to sądzę, że drużyna go zaakceptuje i że się przyda, bo dobrych zawodników nigdy zbyt wielu. Jeśli natomiast ich tu nie ma, to nikt za bardzo za nimi nie tęskni i nikt o nich nie myśli.