Sebastian Steblecki: Awans był sprawą honoru

  • Wywiady
17.06.2013
Sebastian Steblecki: Awans był sprawą honoru
- Dla każdego, który „przyczynił się” do spadku Cracovii, powrót w szeregi Ekstraklasy miał chyba dużo większe znaczenie, niż dla zawodników, którzy wzmocnili nas już w pierwszej lidze. W pewnym sensie chcieliśmy się zrehabilitować po spadkowym sezonie. Taki cel sobie wyznaczyliśmy i dążyliśmy do tego. Chcieliśmy znowu wyciągnąć Cracovię z pierwszoligowego dołka. Można powiedzieć, że dla nas to była sprawa honoru – mówi popularny Stebel.

- Dla każdego, który „przyczynił się" do spadku Cracovii, powrót w szeregi Ekstraklasy miał chyba dużo większe znaczenie, niż dla zawodników, którzy wzmocnili nas już w pierwszej lidze. W pewnym sensie chcieliśmy się zrehabilitować po spadkowym sezonie. Taki cel sobie wyznaczyliśmy i dążyliśmy do tego. Chcieliśmy znowu wyciągnąć Cracovię z pierwszoligowego dołka. Można powiedzieć, że dla nas to była sprawa honoru - mówi popularny Stebel.

- Już ponad tydzień upłynął od Waszego wielkiego sukcesu w postaci awansu do Ekstraklasy. Czy ochłonąłeś już po tych emocjach?
- Trochę ochłonąłem, emocje powoli już opadają, choć nadal jeszcze czuje smak tego awansu. Odnieśliśmy olbrzymi sukces, więc była okazja do wielkiej radości i świętowania powrotu Pasów do Ekstraklasy. Sukces, na który ciężko zapracowaliśmy, ma olbrzymi wymiar, nie tylko z punktu widzenia sportowego. Przecież przed sezonem patrząc na stan kadrowy, niewiele osób stawiało na nas, jako na murowanego kandydata do awansu. Wielu sceptycznie podchodziło do naszych szans, wróżąc nam miejsce w środku tabeli. Niby na papierze mieliśmy potencjał, ale nikt nie wiedział jak to będzie w pierwszej lidze. Byli też jednak i tacy, którzy z kolei popadali w hurraoptymizm - oczekiwali, że będziemy deklasować rywali, że klękną przed nami na sam dźwięk słowa „Cracovia". Ale tak nie było. Z nikim nie grało się łatwo, lecz w ostatecznym rozrachunki osiągnęliśmy cel, jaki sobie postawiliśmy i to jest najważniejsze.

- Byłeś jednym z siedmiu zawodników, którzy zagrali zarówno w ostatnim meczu Pasów w Ekstraklasie, jak i teraz w pierwszej lidze. Dla Was ten powrót do Ekstraklasy chyba miał specjalny smak?
- Na pewno tak. Dla każdego, który „przyczynił się" do spadku Cracovii, powrót w szeregi Ekstraklasy miał chyba dużo większe znaczenie, niż dla zawodników, którzy wzmocnili nas już w pierwszej lidze. W pewnym sensie chcieliśmy się zrehabilitować po spadkowym sezonie. Taki cel sobie wyznaczyliśmy i dążyliśmy do tego. Chcieliśmy znowu wyciągnąć Cracovię z pierwszoligowego dołka. Można powiedzieć, że dla nas to była sprawa honoru. Tak się złożyło, że od przyjścia trenera Stawowego wszystko fajnie zaczęło funkcjonować, powstała fajna drużyna, drużyna przez duże „D", w której wszyscy są jednością. Razem odnieśliśmy sukces. Jednak ta siódemka, która zagrała w Bełchatowie plus jeszcze kilku zawodników, którzy zostali w kadrze po spadku z Ekstraklasy, mogą czuć sporą satysfakcję, może nawet ciut większą, niż zawodnicy, którzy pojawili się w Cracovii później.

- Teraz odpoczywacie po znojach ligowych. Jak spędzasz ten czas?
- Teraz jestem w Hiszpanii wraz z przyjacielem z drużyny - Krzyśkiem Danielewiczem. Razem wybraliśmy się na wakacje, bo on również chciał wyjechać na urlop za granicę. „Dani" jest fanem Barcelony, więc dla niego mogła być tylko Hiszpania, a ja przystałem na jego propozycję. Wspólnie odpoczywamy, spędzamy ten czas „obijając się" - siedzimy cały czas na plaży, albo na basenie, nie zapominając o aktywnym wypoczynku. Nie możemy sobie pozwolić, by nasze organizmy totalnie się rozleniwiły. Odpoczywamy, regenerujemy się i powoli przygotowujemy się do treningów.

- Nie brakuje Ci już treningów?
- Powiem szczerze, że przez pierwsze dni cieszyłem się z urlopu i z możliwości poleniuchowania, więc zapomnienia o piłce. Jednak teraz, po tych kilku dniach, zaczyna mi tego brakować i trochę tęsknie do treningów. Nie mogę się już doczekać jak spotkamy się z kolegami i trenerami na pierwszych zajęciach.

- Czy trener przygotował Wam „rozpiskę" treningów indywidualnych?
- Nie dostaliśmy konkretnych „rozpisek", ale pewne zalecenia - jak najbardziej. Odpoczynek odpoczynkiem, lecz w miarę rozsądku. Nie możemy sobie pozwolić na totalną „labę". Każdy z nas jest profesjonalistą i wiemy, że nie można przez dwa tygodnie leżeć do góry brzuchem. Ja zresztą zawsze staram się już wcześniej indywidualnie zacząć przygotowywać do sezonu. Biegam, gram w tenisa, jeżdżę na rowerze, pływam, chodzę na siłownię. Większość z nas tak robi.

- Jakie są Twoje oczekiwania i oczekiwania kolegów względem najbliższego sezonu?
- Jest to ciężkie pytanie, bo na razie emocje związane z awansem niby opadły, ale czasami nie dociera do mnie jeszcze, że zagramy w Ekstraklasie. Na pewno chcemy grać ładnie dla oka i rywalizować o jak najwyższe miejsce. Mamy ambicje być jak najwyżej w tabeli, ale konkretne cele zostaną przedstawione na pierwszych treningach. Zobaczymy, jak wysoko poprzeczkę postawi przed nami zarząd i trener. Najważniejsze jednak byśmy nadal byli drużyną i trzymali się razem, tak jak to było w ostatnim sezonie, bo to był jeden z ważniejszych czynników naszego sukcesu. To musimy utrzymać, a oprócz tego grać jak najlepiej i przyjemnie dla oka, by kibice byli zadowoleni i licznie przychodzili na nasze mecze.