Tomasz Wacek: Powiedziałbym, że to niemożliwe...

  • Wywiady
13.12.2007
Tomasz Wacek: Powiedziałbym, że to niemożliwe...
Pięć zwycięstw, jeden remis i aż jedenaście porażek – to bilans piłkarzy Cracovii w dotychczasowych spotkaniach sezonu 2007/08. „Pasy” z dorobkiem zaledwie szesnastu punktów zajmują odległe dwunaste miejsce. - Musimy wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski - mówi Tomasz Wacek.

Pięć zwycięstw, jeden remis i aż jedenaście porażek – to bilans piłkarzy Cracovii w dotychczasowych spotkaniach sezonu 2007/08. „Pasy” z dorobkiem zaledwie szesnastu punktów zajmują odległe dwunaste miejsce. - Musimy wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski - mówi Tomasz Wacek.

- Czego zabrakło wam w tych siedemnastu kolejkach?
- Wszystkiego po trochu: szczęścia, umiejętności, skuteczności i jeszcze kilku innych rzeczy. W ostatnim meczu tego roku z Ruchem stwarzaliśmy sobie dogodne okazje, ale brakowało wykończenia. Tak samo było we wcześniejszych spotkaniach.

- Wspomniałeś o meczu z Ruchem. Przegraliście zasłużenie?
- To spotkanie mogło ułożyć się zupełnie inaczej. Strzeliliśmy bramkę, której sędzia nie uznał, po zagraniu ręką w polu karnym powinniśmy mieć rzut karny, ale arbiter nie odgwizdał go. Wreszcie straciliśmy bramkę samobójczą, niestety mojego autorstwa.

- Właśnie. Jak padł ten gol?
- Jeden z zawodników Ruchu dośrodkował w pole karne, a drugi podskoczył nad piłką. Nie spodziewałem się takiego zagrania, piłka niefortunnie odbiła się od mojej nogi i wpadła obok słupka. Gdy wchodziłem na plac gry w miejsce Arka Barana chciałem dobrze go zastąpić, chciałem być zagrożeniem dla bramki rywala, ale jak się okazało byłem zagrożeniem dla swojej własnej.

- Każdemu może się to zdarzyć.. Powiedz, można uznać brak skuteczności za waszą główną bolączkę w tych rozgrywkach?
- Myślę, że tak. Sytuacji do zdobycia bramki stwarzaliśmy sobie mnóstwo, przynajmniej trzy w każdym meczu, jednak mieliśmy ogromne problemy z ich wykończeniem. Powinniśmy takie okazje wykorzystywać z zamkniętymi oczami, tymczasem piłka za nic nie chciała wpadać do bramki.

- Z czym mieliście jeszcze problemy?
- W tych rozgrywkach naszym dość poważnym mankamentem było również to, że nie potrafiliśmy podnieść się po straconej bramce. Gdy rywal jako pierwszy strzelał gola to było nam bardzo ciężko odrobić straty i z reguły takie spotkania przegrywaliśmy.

- Teraz wyobraź sobie, że cofnąłeś się w czasie do okresu, gdy sezon jeszcze się nie rozpoczął. Umawiamy się na wywiad i ja oznajmiam ci, że po siedemnastu kolejkach Cracovia znajdzie się na dwunastej pozycji z potencjalnym zagrożeniem spadku. Co robisz? Każesz mi iść się leczyć, czy może stwierdzasz, że faktycznie coś w tym może być?
- Zdecydowanie to pierwsze. Powiedziałbym ci, że to jest raczej niemożliwe, bo przecież każdy z nas wie, że w Cracovii jest duży potencjał, przypomniałbym poprzedni sezon, gdy pokazywaliśmy dobrą grę i zajęliśmy wysokie czwarte miejsce. Niestety liga zweryfikowała to wszystko i sprawiła, że tak faktycznie się stało. Musimy wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski.

- Wiem, że to pytanie brzmi co najmniej kosmicznie, ale z racji obecnej sytuacji muszę je zadać: czujecie, że teoretycznie „Pasom” grozi spadek z ligi?
- Miejsce w tabeli przypomina nam o tym, ale osobiście nie wyobrażam sobie, by tak faktycznie się stało! Liga jest taka, że każdy może wygrać z każdym i nikt nam się na boisku wiosną nie położy. Musimy solidnie przepracować okres przygotowawczy, a potem każde spotkanie traktować, jak mecz o życie. Wydaje mi się jednak, że mamy za dobrą i za silną drużynę, by walczyć o utrzymanie.

- Widzisz jakiś pozytyw po dotychczasowych meczach? Czegoś was ta runda jesienna i dwie kolejki wiosennej nauczyły?
- Człowiek uczy się każdego dnia, dlatego też tak należy spojrzeć na nasze spotkania. Nawet z porażek powinniśmy wyciągać odpowiednie wnioski po to, by w następnych meczach było już lepiej. Te mecze nauczyły nas pokory.

Rozmawiał Dariusz Guzik