Wojciech Stawowy podsumowuje rundę jesienną

-
Jak oceniłby Pan rundę jesienną w wykonaniu Pasów?
- Zawsze jest tak, że przed sezonem władze
klubu, sztab trenerski oraz piłkarze stawiają sobie cel, który chcą w danym
sezonie zrealizować. Myśmy sobie postawili taki cel na rundę jesienną, żeby w
momencie, kiedy budujemy drużynę - bo Cracovia cały czas jest jeszcze na etapie
budowania zespołu po spadku z Ekstraklasy - grać na tyle dobrze, by po
pierwszej rundzie być w czołówce tabeli. To zadanie udało nam się zrealizować,
z czego bardzo się cieszę. Uważam, że ta runda była dla nas pod wieloma
względami rundą udaną, chociażby z tego względu, że zajmujemy trzecie miejsce w
tabeli i mamy realne szanse, by na wiosnę walczyć skutecznie o Ekstraklasę. Z
tego trzeba się cieszyć i to jest główny pozytyw jeśli chodzi o rundę jesienną.
Plus oczywiście to, że przebudowa postępuje, a zespół cały czas robi znaczące
postępy. Oczywiście jako trener mam świadomość, że jesienią nie brakowało tez
słabych momentów w naszym wykonaniu i ta świadomość mają także moi piłkarze.
Zwykle jednak tak właśnie się dzieje, gdy buduje się zespół. Zdajemy sobie przy
tym sprawę, że można było ta rundę zakończyć na jeszcze lepszym miejscu, z
większą ilością zdobytych punktów, ale najważniejsze, że nasz główny cel został
osiągnięty. Tak, czy inaczej: decydująca batalia czeka nas na wiosnę i czy
bylibyśmy dziś liderem, czy wiceliderem to i tak wszystko rozstrzygałoby się w
przyszłym roku. Trzecia pozycja w tabeli absolutnie niczego nam nie utrudnia.
-
Czy jest taka rzecz, którą zrobiłby Pan teraz inaczej? Czy bogatszy o
doświadczenia ostatnich miesięcy coś by Pan poprawił?
- Powiem nieskromnie, że jeśli chodzi o
kwestie budowy drużyny to niczego bym nie zmieniał. W zakresie pracy nad nowym
systemem, nad stylem, nad mentalnością naszej drużyny, która zwłaszcza w
kontekście spadku z Ekstraklasy była bardzo ważna - myślę, że w tej mierze z
całym sztabem szkoleniowym pracowaliśmy w sposób właściwy i niczego nie trzeba
zmieniać. Natomiast na pewno mądrzejszy o wszystkie doświadczenia, jakie
zebraliśmy w tej rundzie inaczej przygotowywałbym drużynę do niektórych
spotkań, jeśli chodzi o mikrocykle treningowe. Nie ukrywałem tego i mówiłem o
tym na konferencjach prasowych po naszych nieudanych meczach, jak choćby w
Grudziądzu, że winę za postawę drużyny ponosiłem ja. Gdzieś popełniliśmy błędy
i dzisiaj wiedząc jakie to były błędy oczywiście bym ich nie popełnił, ale to
była też bardzo dobra lekcja poglądowa dla mnie i nauka na przyszłość. Nie
tylko dla mnie - także dla trenerów, którzy ze mną pracują oraz dla piłkarzy.
Najważniejsze jest to, żeby to co było dobre w rundzie jesiennej dalej
rozwijać, a to co było złe, te błędy, które nam się przytrafiały -
wyeliminować.
-
Niedawno trener Czesław Michniewicz w jednym z wywiadów powiedział, że jego
zdaniem gra Cracovii jest zbyt skomplikowana jak na pierwszą ligę. Tymczasem
nie sposób pominąć faktu, że styl gry Cracovii - beznadziejny w zeszłym sezonie
- bardzo szybko pod Pana wpływem zmienił się diametralnie. Już od pierwszych
spotkań tego sezonu widać było, że na boisko wychodzi zupełnie inna Cracovia,
choć jej piłkarze w dużej mierze byli ci sami. Czy uważa Pan zatem, że ten
styl, którego uczy Pan zespół jest na tyle prosty, że zawodnicy tak szybko go
pojęli, czy może są aż tacy sprytni i chłonni na wiedzę.
- Moi zawodnicy na pewno są sprytni
(uśmiech), na pewno bardzo szybko przyswajają sobie to wszystko, co wprowadzamy
na zajęciach. Wielokrotnie podkreślałem już, że bardzo cieszy mnie to, jak szybko
„łapią" wszystkie elementy taktyki i strategii, które wprowadzam. Jeśli
natomiast ktoś przypomni sobie Cracovię sprzed lat - z czasów mojej poprzedniej
pracy przy ulicy Kałuży - to dostrzeże wiele podobieństw. To nie jest tak, że
ja teraz wymyślam coś nowego, coś zupełnie innego. Oczywiście, staram się iść z
duchem czasu i pewne sprawy modyfikować, ale drużyny, które prowadzę zawsze
grają piłkę ofensywną, kreatywną, kombinacyjną. Tak było w mojej poprzedniej
pracy w Cracovii i tak jest teraz. Co do Czesia Michniewicza, to jest on moim
dobrym kolegą i ma prawo oceniać to, jak gra Cracovia. Ja jednak nie sądzę, aby
Cracovia grała taktyką, która jest bardzo skomplikowana, z tego względu, że dla
nas to co robimy jest czytelne, proste i jasne. Wszyscy zawodnicy łatwo to
przyswajają. Cieszy mnie jednak, że gdy ktoś patrzy na to z boku, to wygląda na
skomplikowane, trudne - nie na pierwszą ligę. Uważam, że każdy sposób, pod
warunkiem, że jest skuteczny, jest dobry - na każdą ligę. My przede wszystkim
musimy zdobywać punkty i chcemy „zrobić" awans. Tak, jak powiedziałem na
początku: jesteśmy na najlepszej drodze, by ten awans wywalczyć. Nasza gra na
pewno tego nie komplikuje, lecz ma nam to zadanie ułatwiać. Ja chcę, żeby gra
Cracovii bazowała na wymienności pozycji, na dużej ilości kombinacyjnych akcji.
Taki jest mój styl pracy i dążę do tego, by moja drużyna grała efektownie i skutecznie.
Nie uważam, żeby nasza gra była też niedopasowana do realiów pierwszoligowych.
Utarło się takie powiedzenie, że „pierwsza liga jest trudna i specyficzna".
Proszę mi wierzyć - na zapleczu Ekstraklasy spędziłem już troszkę czasu i tak,
jak gra Cracovia bez problemu można grac na boiskach pierwszoligowych, a także
ekstraklasowych. To jest po prostu gra w piłkę nożną. Każdy trener powinien
mieć jakąś myśl, jakiś styl grania i powinien wdrażać to do drużyny, którą
prowadzi. Ja się bardzo cieszę, że moja filozofia trafia do zawodników, że „łapią
to", że ich to cieszy - właśnie granie w piłkę, a nie wybijanie jej i granie na
oślep, nie stosowanie prostych rozwiązań. Nasza piłka zawsze niestety będzie
tak wyglądać, że będziemy się „tłuc" na „własnym podwórku", a gdy zaczniemy
konfrontować się z przeciętnymi drużynami europejskimi - będziemy do nich
dostawać lanie. Z czego to się bierze? Właśnie z tego, że chcemy stosować zbyt
proste środki. Zbyt dużo jest codziennej „młócki ligowej". Naszym zdaniem trzeba
czerpać wzorce od najlepszych, ale z kolei kiedy ktoś już to robi, to jest
obśmiewany. To co teraz powiem też pewnie parę osób uzna za dobry powód do
wyśmiewania. Mamy w klubie program, który pomaga nam w analizowaniu spotkań. Porównaliśmy
ostatni mecz Barcelony z Realem: Barca wymieniła w nim 960 podań. Dla
porównania: my w meczu z Zawiszą wymieniliśmy około 700. Ktoś powie: po co
wymieniać tyle podań, co one dają? Te podania są jednak właśnie po to, by
męczyć przeciwnika. Wymieniamy dwadzieścia podań po to, by dwudzieste pierwsze
otworzyło drogę do bramki. Nawet w meczu z Miedzią, gdy „mordowaliśmy się"
niemiłosiernie, w 84. minucie, po kapitalnej akcji kombinacyjnej, gdyby Władek
dostał podanie bardziej do przodu, a nie do tyłu, to strzeliłby zapewne
zwycięską bramkę. Musimy nad tym pracować, ale kierunek, w którym zmierzamy
jest słuszny.
-
W Pana drużynie jest kilku zawodników, których dyspozycja zaskakuje niezwykle pozytywnie.
Pierwszorzędne postacie to Rok Štraus
oraz Bartłomiej Dudzic, którzy byli przez większość ubiegłego sezonu najwyżej
rezerwowymi. Obecnie nie sposób wyobrazić sobie bez nich zespołu Pasów. Jak
udało się Panu do nich trafić, by wykorzystać ich potencjał?
- Znałem drużynę Cracovii z transmisji
telewizyjnych i z meczów na żywo, miałem pewne zdanie o niektórych graczach,
jednak dopiero po przyjściu do Cracovii zacząłem poznawać bliżej poszczególnych
zawodników, przyglądać się ich grze, ich umiejętnościom. Musze powiedzieć, że
mojej relacje całą drużyną są bardzo
dobre, jest między nami „chemia", dobrze się rozumiemy, „nadajemy na tych
samych falach". Myślę, że każdy trener ma inna wizję drużyny i szuka zawodników,
którzy do jego koncepcji gry pasują. „Dudu" i Rok są idealni do mojego pomysłu
na Cracovię, która ma być oparta na piłce kreatywnej, kombinacyjnej. Musze
powiedzieć, że praktycznie wszyscy chłopcy w drużynie świetnie do tego stylu
pasują.
Uważam, że ważna jest jeszcze jedna
sprawa: wielu piłkarzy w czasie rozmów, które odbywaliśmy wczoraj i
przedwczoraj, powiedziało, że poczuwają się do tego, że byli częścią zespołu,
który spadł z Ekstraklasy. Niektórzy z nich grali w zeszłym sezonie mało, lub
prawie wcale, ale mimo to, chcą oni pokazać wszystkim, że z Cracovia wrócą do
Ekstraklasy. To bardzo budujące i dobrze wróży na przyszłość.
-
Na jakie pozycje szukał Pan będzie zawodników w przerwie zimowej?
- Myślę, że nie zdradzę tajemnicy, jeśli
powiem, że w pierwszej kolejności poszukiwać będziemy środkowego obrońcy i
napastnika, a także dwóch skrzydłowych. Chcę zaznaczyć, że jestem bardzo
zadowolony ze współpracy z dyrektorem Pasiecznym i jestem przekonany, że dzięki
niemu zawodnicy, których pozyskamy wzmocnią nas zarówno sportowo, jak i
mentalnie. Tomasz Pasieczny czuje piłkę i umie dobierać zawodników do tego
sposobu gry, który preferujemy. Jest pracowity, ma charyzmę i wiem, że zapewni
nam właściwe transfery. Nawiązaliśmy już
kontakty z piłkarzami, których chcemy do nas „ściągnąć", jednak nie chcę o tym
mówić, dopóki nie przedstawimy tych nazwisk Profesorowi Filipiakowi. Bez jego
akceptacji nie będę się wypowiadał na ten temat. Ważne jednak, że nie musimy
oglądać żadnych filmików od menagerów i nie zaczynamy poszukiwań dziać. Od paru
tygodni mamy „przygotowany grunt" i myślę, że uda nam się zamknąć te sprawy
jeszcze w tym roku - być może nawet przed Świętami. Jeśli chodzi o ewentualne odejścia z
Cracovii, to w grę wchodzą raczej wypożyczenie - zwłaszcza w przypadku młodych
graczy, którzy będą mieć trudność z przebiciem się do składu w rundzie
wiosennej. Wypożyczenia są konieczne dla rozwoju tych graczy. Nie chcemy z nich
jednak rezygnować, nie chcemy ich tracić - to bardzo utalentowani piłkarze.
-
Już przed startem sezonu zapowiadał Pan walkę o awans. Wielu wówczas uważało,
że są to słowa na wyrost, że jest to „robienie dobrej miny do złej gry". Zespół
spadł z Ekstraklasy w fatalnym stylu, wielu twierdziło, że „z takim składem nie
stać go na awans".
- Słyszałem różne opinie. Lubię zresztą
wysłuchiwać co mają ludzie do powiedzenia, choć potem i tak myślę swoje i swoje
robię. Lubię jednak konstruktywną krytykę, bo dzięki niej można się jednak
wiele nauczyć. Wiem, że przed sezonem były obawy, czy Cracovia będzie w stanie
włączyć się w walkę o awans. Niektórzy nawet obawiali się, czy Pasy znów nie będą
zagrożone spadkiem. My tymczasem jasno postawiliśmy sobie cel, o którym mówiłem
już wcześniej. Trzeba było zaufać tym chłopcom, dać im wiarę w sukces. Ja
wiedziałem, że moje słowa nie są na wyrost, choć niektórzy tak mówili -
twierdzili, że wykonuję psychologiczne sztuczki, próbując podnieść morale
zespołu. Liga pokazała kto miał rację. Dziś moi zawodnicy znają swoją wartośc i
pokazywali to już wcześniej - pracując podczas obozu w Gniewinie, grając mecze
ligowe. Oczywiście teraz niektórzy mówią, że to, co osiągnęliśmy to zbyt mało.
Rozumiem to przekonanie, ale staram się w życiu być osoba skromną i cieszyć się
z tego, co mam, a więc z trzeciego miejsca. Powiem to jeszcze raz: na wiosnę
naszą siła nie będzie rewolucja w składzie, ale zgranie - to, że przepracujemy
podczas obozu przygotowawczego kolejne miesiące, udoskonalimy nasze schematy,
nasza taktykę. Czas działa na naszą korzyść. Transfery, jakie planujemy
dokonać, dodadzą nam też kolorytu, dojrzałości i jestem pewny, że na wiosnę będziemy
grać jeszcze lepiej i osiągniemy zaplanowany cel. Korzystając z okazji chciałem
też w tym kontekście podziękować kibicom, którzy licznie wspierali nas przy
ulicy Kałuży. Kiedy spiker mówił, że na trybunach jest 9, czy 10 tysięcy widzów
to aż serce się radowało! Wiem, że elementem, który jest dla naszych fanów
najważniejszy jest dobra gra i realna szansa na powrót do Ekstraklasy - że to
będzie czynnik, który spowoduje zapełnienie naszego obiektu do ostatniego
wolnego miejsca. W rundzie jesiennej mieliśmy już jednak wspaniały doping,
który trwał od pierwszej do ostatniej minuty w każdym meczu. Nawet w ostatnim
meczu z Miedzią ten doping trwał do samego końca, a po meczu - mimo, że kibice
byli zawiedzeni remisem - wspaniale podziękowali piłkarzom za cała rundę. Dostarczyliśmy
kibicom Pasów tej jesieni wiele radości, ale też i kilka zawodów. Wiemy
wszyscy, że oni wybaczą nam nawet te najgorsze, jeśli wiosną będziemy grac
dobrze i w ostatecznym rozrachunku awansujemy. Dziękuję wszystkim - także tym,
którzy nas krytykują, bo oni także chcą ta krytyką przyczynić się do awansu. Cieszy
mnie jednak, że większość kibiców jest z nas zadowolona, o czym świadczy nasz
stadion i reakcje trybun.
-
Jest Pan w pełni zadowolony z letnich wzmocnień?
- Tak, jestem bardzo zadowolony i chcę
bardzo podziękować wszystkim moim zawodnikom. Chciałbym także podziękować tym
trenerom, którzy wcześniej sprowadzali do Cracovii poszczególnych chłopaków. To
nie ja odpowiadam za transfery Adasia Marciniaka, cy Krzysia Danielewicza, a to
są wspaniali piłkarze - to są transferowe „strzały dziesiątkę"! Jestem też bardzo zadowolony z
Łukasza Zejdlera i Ediego Bernhardta, z Damiana Dąbrowskiego i Krzysia Pilarza -
wszyscy oni w pełni się sprawdzili, dużo pomogli drużynie. Trzeba tez jednak
docenić wkład tych, którzy w Cracovii po spadku zostali. Oni mieli dość
porażek. Teraz drużyna zmieniła oblicze, jest faworytem, prowadzi grę. Według
mnie gdybyśmy teraz grali w Ekstraklasie to tez nie bylibyśmy zespołem „bitym",
w wielu spotkaniach prowadzilibyśmy grę.
-
Kiedy za pierwszym razem trenował Pan Cracovię tworzył Pan „na surowym korzeniu",
budując swoją „autorską" drużynę, opierając się na piłkarzach, z którymi
wcześniej już miał Pan do czynienia. Teraz chyba jest trudniej - przejął Pan
zespół po spadku, rozbity psychicznie, nie znał Pan swoich nowych zawodników.
- Na pewno trudniej budować zespół po
spadku. Na początku chłopcy byli załamani. To prawda, że nie znali mnie, nie
wiedzieli czego się spodziewać. Mogli nie wierzyć w to, co im przekazywałem, do
czego przekonywałem. Kiedy jednak zaczęliśmy pracować to szybko się przekonali,
że warto. Teraz z każdym miesiącem jest już coraz łatwiej. Owszem, tamci
chłopcy, tworzący drużynę sprzed dziewięciu lat poznali już wcześniej moją
filozofię, ale mój obecny zespół z kolei uczy się jej bardzo szybko. Wtedy więc
było łatwiej, ale obecny etap budowy Cracovii to już nie ten poziom trudności,
co jeszcze cztery miesiące temu.
Jest jeszcze jedna różnica: ówczesną
Cracovię budowaliśmy wraz z Profesorem Januszem Filipiakiem i Prezesem Pawłem Misiorem,
potem dołączył tez Pan Jakub Tabisz, który także bardzo nam pomagał. Żałuję, że to
zostało wtedy przerwane, bo dziś Cracovia byłaby już po paru sukcesach sportowych.
Teraz Pasy na powrót stawać się będą moim autorskim zespołem, jednak to nie
zmienia faktu, że jeszcze raz chcę podziękować wszystkim tym, którzy
sprowadzili do Cracovii takich zawodników jak, Rok, „Władek", czy „Kosa" - to fantastyczni
zawodnicy! Tak samo chcę podziękować za Żytkę, Szeligę, Strunę, Dudzica... Można
wymieniać długo. Często zastanawiam się jak to możliwe, że zespół z takim
potencjałem spadł z Ekstraklasy i w głowie mi się to nie mieści. Mówi się, że
łatwiej się jest utrzymać, niż awansować i w tym jest duzo prawdy. Wiemy, że
wiosna będzie dla nas cięzka, ale postaramy się zrealizować cel i powrócić do
elity. Bo miejsce Cracovii jest tam - w Ekstraklasie.